Jak zwykle słucham radiowej muzyki. Takiej prostej i wesołej, która nie pogorszy mojego humoru. Nagle przychodzi mi do głowy pewna myśl, czemu by nie być spontanicznym? Co by było, gdybym podeszła do tego przystojniaka i go pocałowała? Albo gdybym zaczęła tańczyć na środku ulicy? Dłużej się nie zastanawiając po prostu to robię. Nie, nie całuję pierwszego lepszego przystojniaka, broń mnie Panie Boże! Wstaję i wsłuchując się w rytm wesoło grającej muzyki zaczynam tańczyć, kręcę się w kółko i ruszam biodrami, ot tak. Czy ludzie patrzą na mnie jak na wariatkę? Możliwe, ale co z tego, ja po prostu jestem szczęśliwa i radosna. Gdy piosenka się kończy wszystko wraca do normy, szczęście ze mnie ulatuje i uświadamiam sobie, że robię z siebie kretynkę, zrezygnowana wpisałam czterocyfrowy kod i weszłam powoli na klatkę schodową. Moją twarz owiał przyjemny chłód, powoli, niespiesznie wchodziłam stopień po stopniu i jedyne co było słychać to moje wysokie obcasy wydające pusty stukot, nawet muzyka ucichła i pozorne szczęście odleciało wraz z wiatrem. Jak zawsze między drugim, a trzecim piętrem zaczęłam grzebać w torebce. Klucze, gdzie są te piekielne klucze? Mam małą torebkę, a one i tak są na samym dnie. Gdy podniosłam wzrok, a czubek mojego lita, stawał właśnie na jednym z ostatnich schodów 3 piętra zrozumiałam, że coś jest nie tak. Mój but prawie wylądował w kroczu, męskim kroczu. Odważyłam się unieść wzrok jeszcze wyżej i...ON, ON, ON mój seksowny bóg właśnie siedzi przede mną, szczerząc się w zniewalającym uśmiechu . Wiem, wiem, że brzmię pewnie jak obsesyjna fanka Justina Biebera, albo wkurzająca Bella ze Zmierzchu, albo co gorsza Anastazja Steel z 50 twarzy Greya (i pewnie jestem tak samo zajarana tym greckim bogiem jak ''Panna Steel" Christianem Greyem, ale cóż poradzę?). Spoglądam na jego szeroki uśmiech, a w głowie mam setkę myśli ''jak? skąd? co? dlaczego?''
- Wiem więcej niż Ci się wydaje- mówi cicho, jego głos rozbrzmiewa na klatce, a ja staję się coraz bardziej przerażona i mam coraz więcej pytań, ale przecież żadnego z nich nie zadałam, czemu on na nie odpowiada? Powoli, lecz sprawnie wstał, jest wysoki, nie przypuszczałam, że aż tak wysoki i ma świetny styl. Jego ciemne oczy patrząc teraz w moje, idealnie ułożone ciemne włosy (trzeba dodać, że bez pomocy żelu) opadają mu filuternie na czoło, ubrany jest cały na czarno i uświadamiam sobie jak dobrze go znam, nie, nie znam jego charakteru, nawet imienia, ale jego wygląd na pamięć. Już w zeszłym roku spoglądał na mnie magnetyzująco, teraz uwodzi mnie każdym spojrzeniem i już tego nie ukrywa.Wyciągnął do mnie ręce nie przerywając kontaktu wzrokowego, jak zahipnotyzowana ujęłam jego dłonie i zostałam wprowadzona na platformę mojego piętra. Mój mózg wyłączył myślenie, w głowie nie miałam nic prócz jego oczu, jego boskich, ciemnych tęczówek. Jednym, sprawnym ruchem przyciągnął mnie do siebie, oparł mi ręce na biodrach i jakby przeszywał mnie wzorkiem. To było takie...takie dziwne, ''nie znam go, nie znam!'' paliła mi się w głowie czerwona lampka ostrzegawcza, jednak ciało mózgu nie słuchało. Chciałam być w jego ramionach, pragnęłam tego nie wiedząc czemu. ''Drzwi'' szepnął mi do ucha przyciskając moje plecy do nich, czaił się do pocałunku, czułam to, wiedziałam, że mnie zwodzi i uwodzi. Nie odrywając od niego wzroku wcelowałam klucz do zamka i powoli go przekręciłam. Znałam te drzwi doskonale, ile ja je razy otwierałam po ciemku i pijaku... pociągnął delikatnie za klamkę i przed nami otworem stanęło moje królestwo. Wepchnął mnie delikatnie do mieszkania, nie zapalał świateł, nie pytał o drogę, jakby był tu setki razy, kroczył pewnie, a ja jak porażona gromem kierowana przez niego. Wiedziałam co się zaraz stanie, co nastąpi, sypialnia była już tuż za moimi plecami, drzwi otwarte na oścież jakby krzyczały ''zapraszam!'', a w mojej głowie ryknęły syreny, mózg również wiedział co się stanie i gdy Red Car złożył na moich ustach pierwszy, delikatny pocałunek, mój rozum krzyczał ''dziwka!''
* Tytuł to piosenka zespołu Maroon 5- She will be loved
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz