niedziela, 23 czerwca 2013

Red Car/ 2. She will be loved


Siedzę pod klatką mojego domu od 20 minut. Zapomniałam kluczy? Nie, po prostu straciłam sens siedzenia tam. Uporczywie wpatruje się w czerwony samochód "znajdzie mnie?" przechodzi mi przez myśl, lecz odpowiedź wydaje się taka oczywista. Zapytacie jaki sens ma siedzenia pod klatką? Również żaden, przecież on nie zjawi się nagle jak książę z bajki, nie przywołam go myślami.
Jak zwykle słucham radiowej muzyki. Takiej prostej i wesołej, która nie pogorszy mojego humoru. Nagle przychodzi mi do głowy pewna myśl, czemu by nie być spontanicznym? Co by było, gdybym podeszła do tego przystojniaka i go pocałowała? Albo gdybym zaczęła tańczyć na środku ulicy? Dłużej się nie zastanawiając po prostu to robię. Nie, nie całuję pierwszego lepszego przystojniaka, broń mnie Panie Boże! Wstaję i wsłuchując się w rytm wesoło grającej muzyki zaczynam tańczyć, kręcę się w kółko i ruszam biodrami, ot tak. Czy ludzie patrzą na mnie jak na wariatkę? Możliwe, ale co z tego, ja po prostu jestem szczęśliwa i radosna. Gdy piosenka się kończy wszystko wraca do normy, szczęście ze mnie ulatuje i uświadamiam sobie, że robię z siebie kretynkę, zrezygnowana wpisałam czterocyfrowy kod i weszłam powoli na klatkę schodową. Moją twarz owiał przyjemny chłód, powoli, niespiesznie wchodziłam stopień po stopniu i jedyne co było słychać to moje wysokie obcasy wydające pusty stukot, nawet muzyka ucichła i pozorne szczęście odleciało wraz z wiatrem. Jak zawsze między drugim, a trzecim piętrem zaczęłam grzebać w torebce. Klucze, gdzie są te piekielne klucze? Mam małą torebkę, a one i tak są na samym dnie. Gdy podniosłam wzrok, a czubek mojego lita, stawał właśnie na jednym z ostatnich schodów 3 piętra zrozumiałam, że coś jest nie tak. Mój but prawie wylądował w kroczu, męskim kroczu. Odważyłam się unieść wzrok jeszcze wyżej i...ON, ON, ON mój seksowny bóg właśnie siedzi przede mną, szczerząc się w zniewalającym uśmiechu . Wiem, wiem, że brzmię pewnie jak obsesyjna fanka Justina Biebera, albo wkurzająca Bella ze Zmierzchu, albo co gorsza Anastazja Steel z 50 twarzy Greya (i pewnie jestem tak samo zajarana tym greckim bogiem jak ''Panna Steel" Christianem Greyem, ale cóż poradzę?). Spoglądam na jego szeroki uśmiech, a w głowie mam setkę myśli ''jak? skąd? co? dlaczego?''
- Wiem więcej niż Ci się wydaje- mówi cicho, jego głos rozbrzmiewa na klatce, a ja staję się coraz bardziej przerażona i mam coraz więcej pytań, ale przecież żadnego z nich nie zadałam, czemu on na nie odpowiada? Powoli, lecz sprawnie wstał, jest wysoki, nie przypuszczałam, że aż tak wysoki i ma świetny styl. Jego ciemne oczy patrząc teraz w moje, idealnie ułożone ciemne włosy (trzeba dodać, że bez pomocy żelu) opadają mu filuternie na czoło, ubrany jest cały na czarno i uświadamiam sobie jak dobrze go znam, nie, nie znam jego charakteru, nawet imienia, ale jego wygląd na pamięć. Już w zeszłym roku spoglądał na mnie magnetyzująco, teraz uwodzi mnie każdym spojrzeniem i już tego nie ukrywa.Wyciągnął do mnie ręce nie przerywając kontaktu wzrokowego, jak zahipnotyzowana ujęłam jego dłonie i zostałam wprowadzona na platformę mojego piętra. Mój mózg wyłączył myślenie, w głowie nie miałam nic prócz jego oczu, jego boskich, ciemnych tęczówek. Jednym, sprawnym ruchem przyciągnął mnie do siebie, oparł mi ręce na biodrach i jakby przeszywał mnie wzorkiem. To było takie...takie dziwne, ''nie znam go, nie znam!'' paliła mi się w głowie czerwona lampka ostrzegawcza, jednak ciało mózgu nie słuchało. Chciałam być w jego ramionach, pragnęłam tego nie wiedząc czemu. ''Drzwi'' szepnął mi do ucha przyciskając moje plecy do nich, czaił się do pocałunku, czułam to, wiedziałam, że mnie zwodzi i uwodzi. Nie odrywając od niego wzroku wcelowałam klucz do zamka i powoli go przekręciłam. Znałam te drzwi doskonale, ile ja je razy otwierałam po ciemku i pijaku... pociągnął delikatnie za klamkę i przed nami otworem stanęło moje królestwo. Wepchnął mnie delikatnie do mieszkania, nie zapalał świateł, nie pytał o drogę, jakby był tu setki razy, kroczył pewnie, a ja jak porażona gromem kierowana przez niego. Wiedziałam co się zaraz stanie, co nastąpi, sypialnia była już tuż za moimi plecami, drzwi otwarte na oścież jakby krzyczały ''zapraszam!'', a w mojej głowie ryknęły syreny, mózg również wiedział co się stanie i gdy Red Car złożył na moich ustach pierwszy, delikatny pocałunek, mój rozum krzyczał ''dziwka!''

* Tytuł to piosenka zespołu Maroon 5- She will be loved


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz